sobota, 19 grudnia 2009

Day 2 - Westminster

Po pełnym wrażeń dniu, wielu kilometrach przechodzonych na terenie posiadłości Henryka VIII i kompanów przyszedł czas na powrót tą samą trasą, tym samym, lub podobnym, wygodnym pociągiem wprost do serca metropolii. Przyjemna stacja Waterloo wyrzuciła nas wprost na ciepło często chłodnego Londynu (i tak przez cały tydzień, słońce, słońce i słońce).
Przy okazji ostatniego wpisu zapomniałam dodać, iż już na początku wyprawy dołączyła do nas O. vel E.S. - najbardziej zakręcona osoba pod Słońcem, bardziej zakręcona niż słoiki z dżemem na zimę, śmiejąca się ze wszystkich i z wszystkiego, a przede wszystkim sama z siebie - to się chwali! Żartom nie było więc końca. W takim humorze też dane było nam dotrzeć na zielony wysyp tuż przy Tamizie w cieniu potężnego London Eye.



Przy spokojnym, przerywanym śmiechem spożywaniu posiłku składającym się głównie z dań gotowych, bo przecież to jada 99% wyspiarzy, jeden moment został zakłócony przez pewną 'lady' usiłującą przywołać dziecko do porządku donośnym krzykiem, co od razu nie spodobało się dwóm nianiom zasiadającym w radzie naszego plemienia.


Przyszedł czas na przejście pod parlament i obowiązkową sesję przy czymś, co większość zwie Big Ben-em. Z pewnością zapiszemy się w historię tej części Londynu jako nieokiełznani fani XF, pozujący do zdjęć, pt. 'a teraz wszyscy robimy wielkiego X'. Wtedy też nastąpił najbardziej groźny moment wycieczki - quiz z wiedzy XF. Pytania były paskudnie trudne, dotyczyły tych odcinków, które chyba nawet jeszcze nie zostały (i niestety nie zostaną) nakręcone, padały cytaty i żądano natychmiastowej odpowiedzi 'gdzie powiedziała to Scully, gdzie powiedział to Mulder, kto powiedział to i to, w którym to było odcinku, w której minucie, w której scenie???' Powiało grozą, którą trzeba było przerwać jak najszybszym i największym śmiechem, więc ktoś wyrwał się w końcu i stwierdził: 'LET ME GOOGLE THAT' na co sam twórca Wielkiego Quizu spasował (najpierw jeszcze zdążyło się nam oberwać za kompletną ignorancję i niewiedzę z zakresu tak ważnej tematyki). Tym oto sposobem powstała idea stworzenia Wielkiej Księgi XF by M., z której w najbliższej przyszłości odbędzie się International X File Competition - obawiam się, iż sam twórca Chris Carter miałby problemy z odpowiedziami!!!
To trzeba przyznać - M. to niezastąpiony autorytet w sprawie XF.
Na sławetnym moście tuż przy BB aparat wdarł się w ręce I., która nagle zapałała ogromną chęcią pobycia fotografem, dzięki temu mamy niesamowite ujęcia naszych zwał - dzięki!
Niestety przyszedł czas pożegnać się z E.S. - obowiązki wzywały, góra prasowania, itd. My w slow motion udaliśmy się poprzez St James's Park pod sam Buckingham Palace (flaga na maszcie - Elizabeth w domu). Po drodze zastopowało nas parę szarych (!!!, w UK nie ma rudych!!!) wiewiórek i S. okazała się osobą świetnie znającą ich język.

Brak komentarzy: