W poniedziałowy poranek zbiórka umówiona była na Kensington, gdzie część naszej wyprawy miała zostawić tzw. rzeczy do przebrania się na teatralny wieczór. Z niewielkim opóźnieniem z zachodniej części grupa ruszyła do centrum na sam brzeg rzeki tzw. Westminster Pier tuż u stóp Big Bena. Stamtąd łódka zabrała nas nurtem Tamizy w sam ustalony środek czyli południk zero do Greenwich. Bilet w wysokości ok. Ł7 oferuje łódkę z przewodnikiem i niezapomniane widoki Londynu od strony rzeki. I tak mijaliśmy po drodze London Eye, Globe Theatre, Tower, Canary Wharf z biurowcami i po pół godzinie przywitał nas zielony pagórek oraz górujące nad nim obserwatorium astronomiczne. Greenwich to w zasadzie małe miasteczko usytuowane w 2 strefie metropolii. Najbardziej wyróżniającą się częścią jest olbrzymi park. Idąc ścieżką w górę docieramy do punktu widokowego, z którego najbardziej widoczne są Millennium Dome lub jak kto woli The O2 (kompleks 30 sal koncertowych, kawiarnii i kina) oraz finansowe centrum Canary Wharf z trzema najwyższymi budynkami Wielkiej Brytanii. Po przejściu tajemnym korytarzem wśród dziwnie wyglądających sprzętów można znaleźć się na niewielkim placu z dość dziwnym metalowym obiektem wyznaczającym południk zero. Po fotkach przyszła pora na zejście na nadbrzeże zaglądając do miejscowego Starbucksa, gdzie część pożywiła się ciepłym panini, część kawą, a ktoś nawet zakupił ogromny kubek z logo Starbucks i grafiką upamiętniającą pobyt w Londynie.



Wtedy nadszedł czas, gdy opóźnienia londyńskiego metra tzw. tube dały nam w kość i kazano czekać na pociąg dobre 15 min., gdzie normalnie pociągi odjeżdżają co 1 lub 2 min. To wystawiło naszą cierpliwość na próbę i zmusiło do rozpatrzenia innych opcji, by dostać się do teatru. Niestety okazało się, iż bilety na sztukę zostały w hotelu więc trzeba było przeprawić się przez całe centrum. Podczas samej już podróży pociąg zatrzymał się tuż przed naszą stacją, gdzie należało zmienić linię z naziemnej DLR na szybszą podziemną Jubilee. Stało się to dokładnie 10m od stacji i zaowocowało paniką oraz posunięciem się jednej osoby do próby otwarcia drzwi co spowodowało dźwięk przypominający alarm, który na nasze szczęście zamilkł po parudziesięciu sekundach trwających wieki. W końcu modły zostały wysłuchane, pociąg dopełzł do stacji, drzwi się otwarły a my biegiem do podziemi. Z jęzorami wywieszonymi udało się nam dobiec do hotelu, ba nawet wziąć szybki shower, wrócić do metra i popędzić na wschodnią stronę strefy pierwszej do teatru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz